Szanowny Panie Prezydencie,
Chcąc nie chcąc jest Pan na politycznej szachownicy i w dodatku figurą arcyważną. Dobrze, że sobie Pan o tym przypomniał. Lecz w szachach nie można być królem czarno-białym. Bo w szachach taka figura nie byłaby wspólna, lecz od razu stałaby się celem jednej i drugiej armii. I tak jest niestety w polityce, a zwłaszcza w tej z naszego odwiecznie spolaryzowanego dwubiegunowo kraju. Nie może Pan rządzić w myśl: "Panu Bogu świeczke, a diabłu ogarek". To się nie uda. Nie ma woli by się udało. Dlatego skoro podjął Pan krok w jedną stronę i poparł Pan suwerena (brawo!), to pora zrobić i ten drugi krok i całkowicie go poprzeć. Nikogo nie zadowoli bowiem remis. Zwolennicy rządu będą mieli Pana za zdrajcę, opozycja za słabeusza któremu zabrakło siły woli. O ile Pana intencje są szczere i faktycznie sprzeciwia się Pan zapędom PiS-u, a nie jest Pan straceńczym elementem królewskiego gambitu Jarosława Kaczyńskiego (w takim przypadku - pora się zacząć żegnać).
Zawetował Pan dwie ustawy, więc czemu nie trzecią? Skoro kieruje się Pan pewną logiką i widzi Pan, że to nie jest reforma sądów o której marzy suweren, to trzeba jasno wyrazić ten sprzeciw. Trzecie weto to powinna być formalność i proszę tak uczynić. Wszystkie ustawy były pisane na jedno kopyto (w dodatku na kolanie i z błędami). I dobrze Pan wie, że Zbigniew Ziobro nie nadaje się na reformatora. Skąd więc ten opór przed trzecim weto? Panie Andrzeju, Pan się nie boi...